Depresja może dopaść każdego. Przychodzi powoli, nieproszona. Na samym początku ją ignorujemy, umniejszamy albo nie widzimy symptomów, które by na nią wskazywały. Mamy nadzeję, że gorsze samopoczucie zaraz minie i będziemy mogli żyć tak jak dawnej. Wychodzić ze znajomymi, śmiać się, czerpać przyjemność z życia. Ale tak nie jest. Dzień zamienia się w tydzień, tydzień w miesiąc i wszystko zanika. Depresja jest wynikiem wielu czynników. Nie możemy powiedzieć sobie, że jej nie chcemy, bo to nic nie da. Złe doświadczenia, brak wiary w siebie i nieodpowiedni ludzie nas otaczający - to wszystko ma bezpośredni wpływ na to, co i jak czujemy. Z jednej strony zachowujemy się normalnie. Wychodzimy do pracy, szkoły; spotykamy się z ludźmi, który byli dla nas bliscy, ale w środku wiemy, że to nie to. Coraz trudniej jest podnieść głowę z poduszki, zwiększa się strach przed opuszczeniem domu, a nasi ,,przyjaciele" zdają się nie zauważać, że nie śmiejemy się z ich żartów. Maska, którą na siebie wkładamy jest tak gruba, że nawet osobie, która chce nam pomóc, jest sę trudno przez nią przebić.
Depresja to nie słuchanie smutnej muzyki. To wszechogarniająca pustka, która przychodzi i niszczy, zastępuje wszystko, co dotyczas mieliśmy. Bez względu na to czy mieliśmy życie usłane różami czy raczej zawsze pod górę.
Bagatelizowanie problemów, udawanie twardszej niż się jest w rzeczywistości to właśnie spowodowało, że to piszę.
Mam 19 lat i mam depresję.