Nie jestem do końca pewna czy powinnam być z tego dumna, czy raczej powinnam się tym martwić, ale prawda jest taka, że gdybym go teraz zobaczyła to odwróciłabym się na pięcie i uciekała, gdzie pieprz rośnie.
Po półmetku, na którym praktycznie nie widziałam mojego partnera, kontakt z nim jakby się urwał. Ja myślałam, że jest na mnie zły, bo przypomniał sobie o mnie, kiedy byłam na tyle pijana, że nawet nie chciało mi się na niego patrzeć, więc kazałam mu spadać. Nie myślałam jednak, że potraktuje to na tyle poważnie, że nie odezwie się do mnie przez następny miesiąc, ale nie chciałam się narzucać... Jakie to do mnie podobne. O tym, że jesteśmy pokłóceni dowiedziałam się od przypadkowej dziewczyny, która opowiedziała mi, że Mikołaj właśnie tak twierdzi. Od razu napisałam do niego, żeby wyjaśnić sobie wszystko. Pomimo, że to ja powinnam czuć się pokrzywdzona, właśnie ja przeprosiłam.
Co z tego, że moje przeprosiny podobno zostały przyjęte, skoro tydzień później widzieliśmy się w mieście i nawet nie odpowiedział na moje cześć. Nie jestem pewna czy powinnam być na niego zła czy wdzięczna. Z jednej strony nie mogłabym spojrzeć mu w oczy, ale z drugiej czy tego właśnie nie chciałam? Czy nie spełnił tylko mojej prośby?
Waity Katie is back!
A oznacza to, że mój ukochany powrócił do mojego życia. Pojawił się tak niespodziewanie jak jego nowy samochód.
Widziałam się z nim parę dni temu, właśnie z okazji (dostania? bo na pewno nie kupna) jego nowego samochodu, ale on o niczym nie wie, więc shhh..
Widząc go, muszę przyznać, że bardzo się zdziwiłam. Trochę zmienił swój styl, bo jeśli rok temu nazywałam go 50 Centem w tym roku ochrzciłam go mianem włoskiego amanta! I w żadnym stopniu nie jest to przesadzone.
Z drugiej strony nawet pasuje mu to. Stał się miły, nie to, żeby wcześniej nie był, ale swobodnie mi się z nim rozmawia. Możliwe, że to w dużej mierze moja zasługa, bo przestałam się krępować i odpowiadać na wszystko sarkastycznie, co nie zmienia faktu, że mogłabym się w nim znowu zakochać, o ile nadal nie jestem zakochana.
Znacie wiersz Jasnorzewskiej?
"Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca.
Ale jak widać można żyć bez powietrza..."
Damian jest moim powietrzem. Mogę nie widzieć go miesiącami. Mogę żyć, jakby w ogóle nie istniał, ale czy to coś daje? Właśnie takie spotkania jak to parę dni temu doładowują mnie, dając energię na wszystko. Przed tym spotkaniem zapomniałam, jak to jest śnić. Jeśli ktokolwiek zapytałby, kiedy ostatnio śniłam, nie wiedziałabym, co odpowiedzieć. A teraz? Teraz sny powróciły. Marzenia wyszły zza mgły i spod grubej warstwy kurzu. Jesienna depresja jakby ustąpiła miejsca nadziei na lepsze jutro. Na jutro z Damianem.
I chociaż wiem, że nie stanie się to ani jutro, ani za miesiąc... Mam nadzieję, że w ciągu paru lat wszystko się wyjaśni. Mam nadzieję, że stanie się to prędzej niż później.
Musi się tak stać, bo w innym wypadku na cóż byłoby moje czekanie? Na kolejną rzewną historię nieszczęśliwej miłości? Nie mam nic wspólnego z romantykami, nie chcę popełniać samobójstwa z powodu chłopaka. Chcę, żeby moje życie było historią rodem z filmu, z happy endem! Chcę, żeby Damian docenił moje oczekiwanie...
Chcę kochać i być kochana!