'On mnie nie kocha!', 'Spójrz na mnie, nie zasługuję na nic dobrego'. Jest pewnie wiele zdań, którymi dołujemy samych siebie. Powstaje pytanie czy to, co mówimy faktycznie jest prawdziwe. Czy te wszystkie złe słowa są prawdziwe, konieczne? Czy to my jesteśmy problemem?
Ja sama przeżywam miłość swojego życia. Nie usłyszycie tego ode mnie, bo w życiu się do tego nie przyznam. "Jesteś w nim zakochana, uwierz mi". "Przecież widać, że go kochasz za każdym razem, kiedy o nim mówisz, iskierki w oczach cię zdradzają". Co z tego, skoro NIGDY nie usłyszycie tego ode mnie. Żeby coś o tym napisać musiałam do tego dojrzeć. Czasami nazywam go panem X, ale dzisiaj nazwę go po prostu Tom. Nie znam żadnego Toma, więc nie sądzę, żeby ktoś mógł czuć się z tego tytułu urażony, a sam pan X, w życiu by się nie domyślił, że o niego chodzi.
Mój Tom jest uosobieniem wszystkiego, dosłownie wszystkiego, czego nienawidzę u mężczyzn. Ma wszystko czego zapragnie, pali zioło, na dodatek jest opryskliwy. Każdemu nasuwa się pytanie, co takiego jest w tym chłopaku.
Nie jest specjalnie wysoki, ale nadal wyższy o jakieś 10 centymetrów ode mnie. Budową ciała też nie poraża. Nie ma tak uwielbianej linii 'V' ani rozbudowanych ramion. Można powiedzieć, że patrząc przez pryzmat ciała, że nie grzeszy urodą. Włosy zawsze ścina tak samo, czyli zawsze są krótkie, jasnobrązowe. Twarz owalna, lekko asymetryczna, bo lewa strona szczęki jest nieco wyżej niż prawa. Kiedy się uśmiecha, jego wargi delikatnie się chowają, a kiedy pokazuje swoje małe, trochę pożółkłe od palenia ząbki, wygląda jak 12-latek i tak było od zawsze. Ale jego oczy.. Jego oczy są prześliczne! Nie ma długich rzęs, a worki pod oczami są chyba normą, ale, kiedy patrzę w te niebieskie oczy, mam wrażenie, że nie ma nic dookoła. Kiedy tylko nawiązujemy kontakt wzrokowy, czuję się wyjątkowa, bo jego spojrzenie jest takie łagodne, jakby nigdy nie poznał, żadnego z ciemniejszych aspektów życia. Cały czas wierzę, że oczy są oknami duszy i właśnie taki jest. Mówią też, że oczy nigdy się nie zmieniają i powinno się zakochiwać właśnie w nich.
Warto też zwrócić uwagę na pewność siebie, która wręcz bije od niego. Jeszcze parę miesięcy temu z trudem cokolwiek do niego mówiłam. A jeśli już mówiłam, musiałam być pijana. Wyobraźcie sobie zamknięty pokój, w którym stoją dwie osoby, od których bije aura. Stojąc z nim właśnie w tym pokoju, musiałabym zająć miejsce w kącie i nadal czułabym, jak moja siła cały czas się cofa. Oczywiście nie mówimy o sytuacjach, w których jesteśmy sam na sam, bo takich jest niewiele. Przez te wszystkie lata, kiedy się znamy, mogłabym policzyć je na palcach jednej ręki. Ostatnimi czasy, kiedy jesteśmy semi-alone, bo jest z nami nasz wspólny przyjaciel, który z resztą bardzo by chciał, żebyśmy byli razem, jestem w bardzo dobrych stosunkach z Tomem. Potrafimy normalnie rozmawiać, żartować i tym podobne.
Na dobrą sprawę można stwierdzić, że Tom nie ma prawie żadnych zalet? Na to wychodzi
Waity Kaity od dziś to mój ulubiony blog!!!
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie i dajesz wielę do myślenia.
Podoba mi się to ;)
Będę tu zaglądać.
Jesli chodzi o mojego faceta, w którym się pomału zakochuje... jak na zrzadzenie losu ma na imie TOM ;/ Cięzko mi się czyta Twoj blog :D
Ale to nic :D Wiesz moj Tom wrecz na odwrot od Twojego ma: długie geste czarne rzęsy, jest wysoki i ma biale zeby.
Coż więcej chcieć prawda?
A może charakteru?
Jest po prostu chamski. Opryskliwy i nie jestm gentelmenem(czy jako tam sie pisze lol ), a jednak zakochuje sie w nim. Na dodatek nasz kontakt właśnie się urywa...
Czy można zakochać się w kimś kto ma same wady?
Chyba tak, bo moj niby wyglad boski, ale charakter do dupy, a to, to się liczy prawda?
A jednak zakochałam się... :(
Maddie xx Ty wiesz ;)