18 maja 2015

Czemu nadal jestem wolna?

  Nie chcę pisać rzeczy typu: jestem za gruba, jestem brzydka i tym podobne. Ja się sobie podobam. Oczywiście mam swoje kompleksy, które spędzają mi sen z powiek, ale potrafię się do nich przyznać przy swoich znajomych, a nawet się z nich śmiać, więc myślę, że oni też mnie taką akceptują. Swoją drogą, że zachowują się bardzo stosownie i nie wypominają mi ich na każdych kroku.
  Nie chcę pisać, że nie mam chłopaka tylko ze względu na Toma, co może jest po części prawdą, ale nie w tym tkwi sęk. Bardzo mi się podoba  i chyba jak w każdym fanfiction, kocham ( znacie moje zdanie na ten temat) i  nienawidzę go jednocześnie, ale to nadal nie jest powód.
  Dzisiaj rano dostałam wiadomość od zupełnie nieznanego mi chłopaka czy możemy się poznać. Pytanie trochę mnie zaskoczyło, bo zazwyczaj nikt nie pyta się o takie coś już na początku. Jestem przyzwyczajona do zwykłej gadki szmatki i dopiero pytam się "skąd my się znamy?", na co dostaję odpowiedź "możemy się dopiero poznać". Takim oto sposobem odpisałam, że nie wiem, ale istnieje taka możliwość. To, co zdarzyło się później, totalnie mnie zniszczyło. Jego drugim pytaniem nie było nic innego tylko czy mam chłopaka. Serio?! Czy tak powinno się poznawać ludzi? Nawet jeśli piszesz do mnie z zamiarem bycia ze mną, fajnie by było gdybyś chociaż chciał mnie trochę poznać. I nie tyczy się to tylko mnie.
  Gdzie podziały się te wszystkie bzdury o zdobywaniu, trofeach i tak dalej. Halo! Ja mogę być trofeum, jak najbardziej, ale nie mam zamiaru podawać się na tacy, żeby później uchodzić za łatwą. W każdym utworze psychologicznym, kształtującym nasze wyobrażenie miłości znajduje się właśnie zdobywanie, szukanie, poszukiwania. Nie trzeba daleko szukać: Kopciuszek, Królewna Śnieżka, Fiona czy nawet Mała Syrenka. To wszystko to wskazówki, które dali nam przede wszystkim mężczyźni?  Bracie Grim, Hans Christian Andersen i William Steig. To mężczyźni piszą/ pisali najpiękniejsze historie miłosne, które teraz zaliczamy do klasyki. Nie wiem, co się zmieniło, że nagle kobiety doszły do głosu i powstaje 50 Twarzy Greya ( osobiście lubię tą historię), ale z księżniczek stałyśmy się uległymi. Coś tu jest nie tak.
  Jestem wolna, ponieważ nadal czuję się księżniczką! Często gubię buty, nie da się mnie dobudzić i rzadko wychodzę z domu! Czekam aż Tom się ocknie i w końcu ruszy swoje cztery litery, żeby mnie uratować, a jeśli nie on to trudno. Nie mam zamiaru zaniżać standardów tylko po to, żeby nie zostać starą panną. Może moje źródła naukowe nie pokazują przykładów samotnych starych kobiet, ale ja wiem, że też mogę być samotną, szczęśliwą księżniczką!

  Z drugiej strony, chyba po prostu nie chcę się z nikim wiązać. Lubię być niezależna, przed nikim się nie tłumaczyć, mam grupę znajomych, z którymi się spotykam i nie potrafię sobie wyobrazić, że miałabym z tego zrezygnować. Pewnie większość z was sądzi, że to, co napisałam, nie jest prawdą, ale chyba się mylą. Wśród moich znajomych jest dużo par, które się kochają i są ze sobą szczęśliwe, a nawet próbują zachować pozory, że jedna osoba nie jest zależna od drugiej. Jednak, kiedy spojrzeć na to przez pryzmat tego jak się zachowują, o czym mówią, co robią, kiedy nikt nie patrzy..
  Mój dawny przyjaciel znalazł sobie dziewczynę, której na początku nie lubiłam. Możliwe, że czułam się zagrożona, tym że będzie spędzał więcej czasu z nią niż ze mną. Może inaczej, że przestanie mieć czas na widywanie się ze mną, co też się stało. Dziewczynę polubiłam, a nawet się z nią zaprzyjaźniłam, bo okazała się normalną dziewczyną, która potrafiła sobie ustawić Adama tak, jak chciała. Jednak z upływem czasu ich związek tak ewoluował, że oboje zmienili się nie do poznania. On zawsze punktualnie o 22 dzwoni do niej i rozmawiają ponad godzinę, mimo że pojechała do domu godzinę wcześniej. Nie obchodzi go to, że stoimy, rozmawiamy w większym gronie, on po prostu odchodzi 20 metrów i rozmawia. Nie będę opowiadała wam więcej o Adamie, bo ostatnimi czasy spędzam z nim coraz mniej czasu, bo najzwyczajniej w świecie nie mamy o czym rozmawiać, chyba że o Julce albo o szkole, którą on ma gdzieś. Za to Julka też nie pozostała dłużna swojemu chłopakowi. Chce zapalić papierosa, ale tego nie zrobi, bo Adam się dowie. Chce się napić z nami piwa, ale tego nie zrobi, bo się Adam dowie. Kiedy zapraszam ją do siebie, od razu biorę poprawkę na to, że Adam albo zadzwoni po 15 minutach, żebyśmy wyszły na dwór albo, żeby Julka przyszła do niego; lub po prostu przyjdzie do mnie i we własnym domu będę się czuła jak piąte koło u wozu. Dacie wiarę, że ten związek jest na tyle toksyczny, że Julka oduczyła się używania sztućcy?
  Oto właśnie to, czego się boję. Boję się, że przez związek stracę samą siebie, bo będę musiała widywać się cały czas z jedną osobą, która będzie chciała być całym moim światem. I właśnie dlatego mam Toma. Z jego strony nie odczuwam żadnego zagrożenia związkiem, dlatego mi się tak podoba. Stwarza on wokół siebie taką aurę, jakby mur, przez który żadna dziewczyna nie zdoła przejść. On też boi się utraty swobody, dlatego póki co tylko z nim mogłabym się związać. Dodatkowym plusem całej tej sytuacji jest to, że wcale nie muszę się tego obawiać. Nawet najlepiej zapowiadające się związki czasami się psują, a w naszym wypadku nie ma takiej możliwości. Jak może się popsuć coś, co nigdy nie będzie miało szansy na ziszczenine? Tom nigdy nie zapyta się czy chciałabym być z nim, dlatego też nie muszę martwić się odpowiedzią, a w przypadku innych to on nią jest.
  Damian to Damian. Koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz